Przygotowania
Nie będę ukrywał – przygodę w Karkonoszach zawdzięczam mojemu bratu Michałowi. To on zaproponował miejsce, czas, a żeby tego było mało podjął się wszystko zorganizować. Długo się więc nie zastanawiałem – jedziemy.
Pozostało do omówienia kilka ważnych kwestii. Kluczowe założenia wyprawy były następujące. Po pierwsze chcemy jak najwięcej czasu spędzić w górach bez mozolnego wchodzenia z miejsca noclegu na szlak rano i powrotu wieczorem. Zapadła więc decyzja – śpimy w schroniskach! Super! Jestem pewien, że dla wielu z Was to chleb powszedni. Dla mnie to było coś zupełnie nowego i bardzo interesującego. Pomimo tego, że spędzaliśmy wcześniej po kila dni w górach nigdy nie korzystaliśmy z noclegu w schroniskach. Baza schronisk w Karkonoszach jest, jak się okazało, dość duża. Obejmuje zarówno polskie jak i czeskie schroniska. Było więc w czym wybierać. Po drugie na trasie marszu powinna się znaleźć Szrenica i Śnieżka. Po trzecie na cała wyprawę mamy 3 dni łącznie z dojazdem i powrotem w góry co z punktu widzenia mieszkańców Szczecina oznacza od 4 do 5 godzin jazdy samochodem w zależności od natężenia ruchu i warunków panujących na trasie.
Karkonosze latem
Nadszedł czas wyjazdu, więc wyruszamy! Pierwszego dnia jedziemy do Karpacza. Tam zostawiamy samochód i środkami komunikacji publicznej jedziemy do Szklarskiej Poręby. Podchodzimy na Szrenicę. Dzień kończymy w schronisku „Pod Łabskim Szczytem”. O poranku wyruszamy w dalszą drogę. Celem drugiego dnia jest kultowe schronisko „Samotnia”. Ostatniego dnia „atakujemy” Śnieżkę po czym schodzimy do Karpacza, gdzie czeka na nas samochód i droga powrotna do Szczecina.
W plecakach poza ubraniami i podstawowym zestawem środków higienicznych zabieramy trochę jedzenia. Jak na turystów przystało zdecydowaliśmy się na same turystyczne przysmaki. Jest więc fasolka w sosie pomidorowym i słynne „chińskie” zupki. Swoje miejsce znalazł także mały turystyczny palnik gazowy oraz kartusz z gazem. No i kawa!

Od początku wszystko przebiega zgodnie z planem. Na miejscu w Karpaczu czeka na nas miła niespodzianka. Okazuje się, że autobus do Szklarskiej Poręby będzie 2 godziny szybciej. Informacja PKS informacją, a na przystankowym rozkładzie jazdy i tak wszystko widać lepiej – tak to już widać jest. Po dotarciu do startu wędrówki pogoda się zmienia. Pojawiają się chmury, a powietrze jest ciężkie od zalegającej w nim wilgoci. To sprawia, że podejście jest dość trudne. Do tego nie jesteśmy przyzwyczajeni do wypraw z plecakiem w górach. Na szczęście omija nas deszcz. W rezultacie naszych wysiłków docieramy do Szrenicy. Widok, który nas tam wita wynagradza trud włożony we wspinaczke.
Dłuższy czas delektujemy się krajobrazami, jednakże zbliża się zmrok i czas ruszać dalej. Docieramy do schroniska Pod Łabskim Szczytem bez większych przygód. Co więcej udaje nam się uniknąć deszczu mimo to, że przez cały czas wokół groźnie piętrzą się chmury i słuchać pomruki burzy.
Drugi dzień – Samotnia
Nie muszę Was przekonywać, że spaliśmy jak zabici po dniu spędzonym na wędrówce i dużej dawce zdrowego górskiego powietrza. Po śniadaniu w schronisku wyruszamy w dalszą drogę. Pogoda do wędrówki jest wręcz idealna. Słonecznie, ale nie gorąco. Wieje lekki, przyjemny wiatr. Dziarskim krokiem zmierzamy w stronę Śnieżnych Kotłów, które pamiętam jeszcze z wycieczek klasowych z podstawówki. Szlak jest praktycznie pusty, więc można wsłuchać się w ciszę gór. Śnieżne Kotły nie rozczarowują. Są takie jak je pamiętam, choć mam wrażenie, że teraz jestem w stanie bardziej docenić ich dzikie piękno.
Po krótkiej przerwie na przekąski ruszamy dalej. Kierujemy się do położonego na wysokości 1236 m n.p.m. schroniska Odrodzenie. W pamięć zapadła mi piękna panorama ulubionego przez wielu czeskiego ośrodka narciarskiego Špindlerův Mlýn. Podróżując wyczuwa się ogrom pracy i zaangażowania włożony w utrzymanie infrastruktury turystycznej. W rezultacie szlaki są doskonale przygotowane. Na każdym kroku widać także polsko-czeską współpracę i wspólną troskę o Karkonosze.
Docieramy do Odrodzenia. Czas na wykorzystanie palnika, przygotowanie ciepłego posiłku i wypicie zimnego piwa, które chyba nigdy nie smakuje tak dobrze, jak po kilku godzinach wędrówki. Na koniec jeszcze kawa i ruszamy dalej w kierunku Samotni. Dalszą drogę zaczynamy ostrym podejściem. Szlak zmienia się na bardziej kamienisty. Po 30 minutach marszu znowu zostajemy praktycznie sami na szlaku. W oddali co jakiś czas możemy dostrzec Śnieżkę.

Około 16:00 docieramy do Samotni. Miejsce robi na nas ogromne wrażenie – jest piękne! Trudno jednak o tej godzinie zrozumieć skąd wzięła się nazwa schroniska ponieważ ludzi jest tak wielu, że zasłużone duże ciemne piwo dostajemy w dwóch mniejszych kuflach – wszystkie duże są w użyciu!
Jednak po dłuższej chwili Samotnia wyludnia się i zostaje tylko kilka osób, które zdecydowały się na spędzenie nocy w schronisku. Dzięki temu do późna siedzimy delektując się widokiem Małego Stawu, szumem wody i ciszą…
Uważność
Dzień rozpoczynamy poranną kawą w wersji turystycznej czyli przygotowaną z „własnoręcznie” zagotowanej na palniku turystycznym wody zalewajką. Taki napój o brzasku w Samotni nad brzegami Małego Stawu może stawać w szranki z zimnym piwem na szlaku!

W tym miejscu pozwolę sobie na małą refleksję – po raz kolejny okazuje się jak ważny jest każdy element w naszym życiu. Wiele lat temu z wycieczki do Włoch przywiozłem wędliny, którymi zachwycaliśmy się na miejscu. Miałem nadzieję, że przywiozę do Polski kawałek Włoch. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że w domu smakują… normalnie, a część z nich wręcz dziwnie. Dlaczego?! Po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że smak, na który liczyłem i który pamiętałem był sumą klimatu, krajobrazu, zapachu włoskiego powietrza i serdeczności Pani z lokalnego sklepiku. Ale też uważności. Łatwiej mi było skupić się na otoczeniu w wakacje niż. w trakcie normalnego, zabieganego dnia. Teraz jest już trochę lepiej, ale ciągle długa droga do bycia uważnym przede mną.
Karkonosze: zdobywamy najwyższy szczyt
Po tak dobrym początku dnia ruszyliśmy dziarsko w kierunku Śnieżki. Szlak zmienił się i pokonywaliśmy kolejne kilometry po szerokich szutrowych ścieżkach. U podnóży najwyższego szczytu Karkonoszy przywitał nas tłum ludzi rozlewający się szerokim strumieniem spod wyciągu na Kopę. Zdecydowaliśmy się na wejście na szczyt Śnieżki trudniejszym podejściem. Dzień był niezwykle duszny i potrzebowaliśmy dobrych kilku chwil na złapanie oddechu.

Zejście do Karpacza to dla mnie najtrudniejsza część wędrówki. Dokucza mi lewa stopa, którą obtarłem poprzedniego dnia. Trasa wiedzie kamienistym szlakiem. Stopnie, które pokonujemy są często dość wysokie. Dodatkowo nie pomaga wzmożony ruch. Zwłaszcza na wąskich odcinkach szlaku. Humory jednak dopisują. Fizyczne zmęczenie kompensuje spokój w głowie, płuca pełne krystalicznie czystego powietrza i niezmiennie kojące widoki gór i lasów.
Zgodnie z planem docieramy do Karpacza i po krótkiej przerwie na posiłek ruszamy do domu. W drodze powrotnej zaczynamy zastanawiać się nad kolejnym wyjazdem! Trudno o lepsze podsumowanie wrażeń z tych trzech dni w górach.
Praktycznie rzecz biorąc…
Na koniec kilka praktycznych, mam nadzieje, wskazówek i refleksji.
- Karkonosze to świetny wybór! Widoki, różnorodność szlaków, infrastruktura i dostępność dla każdego bez względu na wiek i kondycję fizyczną.
- Warto korzystać ze schronisk. Dzięki temu nie tracimy czasu na schodzenie z gór co wieczór i powrót rano. Ceny schronisk są przystępne. Za drobną opłatą oferują także pościel więc nie ma konieczności posiadania i noszenia śpiwora. Jedyne o czym należy pamiętać to wcześniejsza rezerwacja noclegu, gdyż z tym może być kłopot. Schronisko nigdy nie odmówi Wam noclegu. Jednak spanie na ławce w sali jadalnej może być doznaniem o tyleż niezapomnianym co bolesnym.
- Nie kupujcie nowych butów na wyjazd w góry. Ja tak zrobiłem i na własnej skórze przekonałem się dlaczego. Nie polecam.
- Jeżeli poruszacie się komunikacją publiczną – PKS, busy itp. upewniajcie się jak możecie, że rozkład jest aktualny i faktycznie jakiś środek transportu przyjedzie w deklarowanym czasie. O modelu biznesowym transportu publicznego na podstawie doświadczeń z wyjazdu na pewno powstanie osobny wpis
- Sprawdzajcie daty ważności tego co kupujecie na szlaku. Ciastka HIT smakowały świetnie i na szczęście nic się nie wydarzyło jednak fakt pozostaje faktem. Kupiony w jednym ze schronisk produkt był bez mała 2 lata po terminie ważności.
Do zobaczenia na szlaku!